piątek, 5 października 2012

Reanimacja!

Bo reaktywacją to już tego nazwać się nie da.
Po ogólnym ogarnięciu problemów, wśród których brak Internetu i zepsuty aparat to dosłownie "pikuś" (wybaczcie, ale nie chcę się zagłębiać w szczegóły, przynajmniej na razie), po wydębieniu od doby pięciu więcej niż pięciu minut dla siebie, postanowiłam wreszcie tu zajrzeć (skoro już mogę, bo Internet przybył) i może jakiś rękoczyn od czasu do czasu pokazać (skoro już zainwestowałam w fotomaszynę ;)).
I żeby nie było łyso (zresztą obiecałam pewnej Dobrej Duszy, że coś pokażę ;)), prezentuję, co następuje:
(aha! Zdjęcia cyknięte na szybko, dosłownie w 30 sekund przed zapakowaniem)


Miśki w-uszne dyndające, w szalikach, bo przecież jesień już ;).
A propos, nie wiem, jak u Was, ale u mnie wieje, leje i ogólnie zimno, i dlatego plan jest taki:
- "placek" z manny i dodatków (bo piekarnik wymaga naprawy, a manny się nie piecze ;), przynajmniej nie w tym placku ;), a poza tym jest szybki i pyszny :)),
- kąpiel,
- piżamka, szlafrok i grube skarpety,
- cappuccino,
- relaks ;)