wtorek, 30 listopada 2010

Koralowo,

bynajmniej nie w kwestii koloru ;).
Bo kolory bordowo-fioletoworóżowo-żółte. 
Dłuuugaśne korale, namokrokulane ;). Chyba nawet dłuższe od tych moich jesiennych. Chyba, bo moje zostały w domu i nie mam porównania.
(to tak w ramach dalszego nadrabiania zaległości ;))
I zoom:
Zapięcie na życzenie, identyczne jak w tych moich ;)

niedziela, 28 listopada 2010

Zaległości

mam ogromne!
Dlatego może zacznę od pracy najdawniejszej z tych niepokazanych, która w piątek dotarła do Nowej Właścicielki:
Skala porównawcza ;D. Ma około 11 cm,
a tutaj już w pełnym rynsztunku, na tle malowniczej ściany akademikowej ;)

piątek, 26 listopada 2010

Gryzoniowo

... czyli pozostajemy w temacie ;). Tym razem fioletowo-ecru (wyglądający na zdjęciach na niezłą żółć, ale znacie moje umiejętności fotograficzne ;). Doszłam do wniosku, że przestanę już tłumaczyć, dlaczego te zdjęcia nie wyszły i, żeby poprawić swoją samoocenę, od tej pory zwalam wszystko na aparat. W końcu on się nie obroni ;D)
Lewa, znaczy prawa, jak się z przodu patrzy, lekko zezująca lewym, znaczy prawym, okiem :D.
Tutaj lepiej widać mordki, a prawa, znaczy lewa, już tak nie zezuje :D:D
Jeszcze jedno (no nie mogłam się opanować ;). Siedzę teraz i kwiczę na całego. Nie wiem, dlaczego. Po prostu mnie niemiłosiernie śmieszą), ukazujące na drugim (albo i trzecim planie) ogonki, które, zgodnie z zamówieniem, są kręcone (z tego miejsca pragnę serdecznie podziękować twórcom mojej pianki do włosów oraz merynosowi, z którego czesanka była użyta do ogonów, za to, że jego runo tak dobrze współpracuje z tą pianką ;D).

środa, 24 listopada 2010

Myszy, myszy, która słyszy?

Takie dwie. Zielono-ecru. Długości nie zmierzyłam, oczywiście ;). Tutaj jeszcze przed dodaniem bigli.
A tutaj już po:


Dobra, idę dłubać dalej :)

Zmiana klimatu

Co wspólnego ma Owca z kamieniarstwem?
...
...
...
Filcowe nagrobki! :D
Na zamówienie. Każdy rozmiar ;).
Te mają po ok. 4 cm (chyba. Zapomniałam zmierzyć ;D) i służą do dyndania w uszach :).
Zdjęcia koszmarne jak zwykle; te robione w akademiku (znowu), więc i tak by cudów nie było ;).
I naprawdę, lepiej ich nie powiększać.

Przypominam jeszcze o moim candy :)

poniedziałek, 22 listopada 2010

Dlatego, że:

- lubię się dzielić,
- chciałabym podziękować,
- fajnie jest wywoływać czyjś uśmiech,
- jest brzydka pogoda i przydałby się jakiś "antydepresant",
- mam taki kaprys,
- po prostu chcę,
- zbliżają się święta,
- przez bloga poznałam fajne osóbki,
- mam szansę poznać jeszcze więcej fajnych osóbek,
- słuchałam jazzu od rana,
- znalazłam zaginiony kabel od mp3,
- ufilcowałam na mokro pierwszy pokrowiec (o tym jutro),
- mam dobry nastrój,
- zajęcia mam jedynie w poniedziałki i wtorki (kocham mój plan!),
- ogólnie jest fajnie,
- jest wiele powodów i mogłabym je jeszcze mnożyć i potęgować,
chciałabym zaprosić wszystkich chętnych do udziału w moim PIERWSZYM CANDY! :)))
W zasadach się w zasadzie nic nie zmienia :), czyli:
1. (jedyny obowiązkowy punkt) chętnych proszę o komentarz pod tym postem, osoby nie mające bloga poproszę o podanie imienia i maila.
Jeśli ktoś chce umieścić u siebie info o candy lub dodać mojego bloga do obserwowanych, będzie mi bardzo miło, jednak nie jest to warunek konieczny (nie będę sprawdzać ;)).
I teraz tak: nie ujawniam (przynajmniej nie w całości), co konkretnie będzie nagrodą, bo raz - zaczęłam dopiero ją projektować, kompletować i produkować, dwa - niech będzie chociaż trochę "tajemniczo" ;). Powiem tylko tyle, że losowane będą przydasie i coś hendmejdowego baj Owca prodakszyn (czyli baj ja ;D).
Zapisy potrwają do 12 grudnia, losowanie - następnego dnia, czyli 13.12.
Chętnym (mam nadzieję, że się tacy znajdą ;)) życzę powodzenia.
A, i jeszcze baner, gdyby ktoś chciał wstawić u siebie
(jakiż inny baner mógłby być u Wilka w owczej skórze vel Owca prodakszyn? ;D)

środa, 17 listopada 2010

Listopadowa

odmiana truskawek. Powstały w owczym laboratorium, na specjalne zamówienie ;)
(Zdjęcia, że aż żal patrzeć, ale robione na szybko, przy kiepskim świetle, w akademikowym pokoju, w dodatku powycinane z szerokiej palety cieni rzucanych przez rękę, lampkę, aparat... Więc chyba lepiej ich nie powiększać ;))

A, bo te truskawki to kolczyki, oczywiście ;)


sobota, 13 listopada 2010

Oto, co zastałam, gdy wróciłam do domu :)

Kopertę zaadresowaną do mnie, w której była taka oto paczuszka:
Otworzyłam ją i oczom moim ukazała się 
SOWA!!! :)))
Sowa wygrana dzięki Szczęśliwej (między innymi dla mnie ;D) Maszynie Losującej, którą pozdrawiam serdecznie z tego miejsca. Jestem zachwycona, zachwycona, zachwycona misternym wykonaniem oraz urodą tego cacuszka. Masterpiece po prostu! :))) Moje zdjęcia nie oddają, oczywiście, rzeczywistego piękna szmaragdowej sowy, dlatego odsyłam ciekawych oraz zauroczonych, a także wszystkich innych na bloga Kicy Bijoux, gdzie obecne i prezentowane w pełnej krasie są nie tylko sówki, ale też inne cuda. Bo Kica cuda robi po prostu!
Kasiu - dziękuję! :)))


wtorek, 2 listopada 2010

Miśkowo

Na zamówienie. Miały powstać dwa. Miały być identyczne, tylko żeby były inne ;).
I powstały

Prawie identyczne. Jak wiadomo, "prawie" robi dużą różnicę ;D, którą najlepiej widać tu:
Poza wzrostem miśki odróżnia również umaszczenie (czego, z kolei, nie widać wcale) - wyższy jest kasztanowy z elementami brązowoszarymi, a niższy - brązowoszary z elementami kasztanowymi. Oba są za to wyposażone w łańcuszek brelokowy i zapakowane w torebki z szarego papieru (szary papier jest u mnie na topie)
:)

poniedziałek, 1 listopada 2010

Jeśli chcesz coś zapakować, a nie masz w co cz. 2

... czyli co zrobić z szeroką wstążką, która do niczego nie pasuje (przynajmniej mi nie pasowała ;)).
Otóż, na szybko trzeba było stworzyć klipsiki:

a następnie ekspresowo je zapakować. Tylko żeby było estetycznie i oryginalnie. No i właśnie wtedy mój wybór wpadł na wspomnianą wstążkę. Rozcięłam ją na dwa kawałki:
Następnie przygotowałam kwadracik z kolorowego brystolu (żeby usztywnić spód "opakowania"), ciut węższy od wstążki:
Następnie przykryłam całość drugim paskiem tasiemki w ten sposób:

przypięłam szpilkami, żeby się przypadkiem nie rozlazło, przeszyłam na maszynie:


Poucinałam pozostałe nitki, ułożyłam klipsy na środku i zaczęłam zawijać wszystkie końce wstążki, lekko nakładając je na siebie, tak żeby powstały jak najmniejsze przerwy między "ściankami" (kurczę, nie mam zdjęcia ://). Związałam wstążką w innym kolorze, a "kikuty" materiału pozawijałam do środka:
Zacisnęłam mocniej fioletową wstążkę, zamotałam kokardę i... tadam!

:))