... korale? :D
Zrobione już dawno, dawno temu, a właściwie "dorobione", bo oryginalne zaginęły (w sierpniu) w trybikach Poczty Polskiej (i chyba tylko jasnowidz potrafiłby wskazać, gdzie jest paczka...) :(. Żal.peel po prostu. Od tamtej pory, wysyłając cokolwiek za pośrednictwem Poczty, mam niezłego stracha... Ale dobra tam, koniec tego smęcenia, przystępuję do prezentacji ;D
Ale problem też mam. Wielki. Bo widzicie, wracam dzisiaj do domu. Na Święta. No i ten... tego... No i wiadomo, że w Święta, a nawet między Świętami, Wena lubi sobie przyjść, bo Wena ma wręcz niesamowite wyczucie czasu i (przynajmniej mnie) dopada akurat wtedy, kiedy kompletnie nie mam czasu na rękoczyny. Wiadomo również, że jak Wena się już przyczłapie albo też przypatataji na wenowym Pegazie, to wtedy - nie ma zmiłuj - wszystko rzucać i brać się za to, co świta w głowie, bo jak się nie weźmie od razu, to później pomysł rozpryskuje się na takie kawałeczki, że nie ma nawet co zbierać. Ale ja nie o tym! :D Gdyż ponieważ wszak albowiem, chodzi o to, że jeśli wracam do domu na minimum tydzień, to mam wtedy wielki problem - Wena jest, a robić nie ma czym... Mając dwa "domy" albo wozi się wszystko ze sobą z jednego do drugiego albo ma się wszystko w ilości podwójnej. Nietrudno się domyślić, które rozwiązanie jest mi najbliższe (choć wcale go nie preferuję)...
I teraz próbuję w niedopinającą się walizkę wcisnąć resztę tego "wszystko", co to go muszę zabrać i zastanawiam się, dlaczego Santa Claus, jadąc z Coca-Colą, nie może podjechać do Piernikowa i zabrać mnie z tymi manelami na pakę ;D.
Zrobione już dawno, dawno temu, a właściwie "dorobione", bo oryginalne zaginęły (w sierpniu) w trybikach Poczty Polskiej (i chyba tylko jasnowidz potrafiłby wskazać, gdzie jest paczka...) :(. Żal.peel po prostu. Od tamtej pory, wysyłając cokolwiek za pośrednictwem Poczty, mam niezłego stracha... Ale dobra tam, koniec tego smęcenia, przystępuję do prezentacji ;D
Niby stonowane... a jednak! ;D
Na toruńskiej Starówce chodzi pan z wieeeelkim koszem i rozdaje cukierki. Nie wiem, z jakiej okazji. Znaczy wiem, do cukierków dodaje również ulotki :D:D.
Ja się włóczę po sklepach, niby nic nie kupując... bo i po co... ale w plastycznym jest akurat niesamowicie dużo tekturowych piórników, a ja mam niesamowicie dużo pomysłów na nie :D. Aż mi łepetyna kipi :D:D.Ale problem też mam. Wielki. Bo widzicie, wracam dzisiaj do domu. Na Święta. No i ten... tego... No i wiadomo, że w Święta, a nawet między Świętami, Wena lubi sobie przyjść, bo Wena ma wręcz niesamowite wyczucie czasu i (przynajmniej mnie) dopada akurat wtedy, kiedy kompletnie nie mam czasu na rękoczyny. Wiadomo również, że jak Wena się już przyczłapie albo też przypatataji na wenowym Pegazie, to wtedy - nie ma zmiłuj - wszystko rzucać i brać się za to, co świta w głowie, bo jak się nie weźmie od razu, to później pomysł rozpryskuje się na takie kawałeczki, że nie ma nawet co zbierać. Ale ja nie o tym! :D Gdyż ponieważ wszak albowiem, chodzi o to, że jeśli wracam do domu na minimum tydzień, to mam wtedy wielki problem - Wena jest, a robić nie ma czym... Mając dwa "domy" albo wozi się wszystko ze sobą z jednego do drugiego albo ma się wszystko w ilości podwójnej. Nietrudno się domyślić, które rozwiązanie jest mi najbliższe (choć wcale go nie preferuję)...
I teraz próbuję w niedopinającą się walizkę wcisnąć resztę tego "wszystko", co to go muszę zabrać i zastanawiam się, dlaczego Santa Claus, jadąc z Coca-Colą, nie może podjechać do Piernikowa i zabrać mnie z tymi manelami na pakę ;D.
Super korale!!!! oj ja też tak mam z tą weną, że zawsze przychodzi wtedy kiedy nie mam czasu na robótki :))) Miłej podróży :)))
OdpowiedzUsuńAle śliczne! Uwielbiam filcowe korale! Bardzo ładne kolory. Ja na szczęście zaczęłam tworzyć jak już skończyłam dzienne studia. A jak przeniosłam się na zaoczne i zamieszkałam z powrotem w domu, to nie miałam takiego problemu :-)
OdpowiedzUsuńŚliczne korale. Miałaś pecha po prostu. Trzeba było reklamacje złożyć. Ja ciągle coś posyłam i nigdy nic nie zaginęło..pozdrawiam
OdpowiedzUsuń