piątek, 10 września 2010

W ramach "punktu odniesienia",

mój pierwszy misiek ever:


Nogi zbyt chude i trochę koślawe,

ale się ruszają ;). Łapki zresztą też.

Ufilcowany na początku lipca, miał być prezentem, ale jakoś tak wyszło, że nie mogłam się z nim rozstać (dlatego w prezencie wyruszył jego brat). Mierzy 9 cm, nie posiada żadnej zawieszki i służy w sumie tylko do oglądania, ewentualnie do zabawy ;). A, muszę jeszcze dodać, że misiek coś mi udowodnił. Mianowicie, że nie potrafię fotografować własnych prac. Nawet przy dziennym świetle. :D

3 komentarze:

  1. Ja bym chciała miec takie szczupłe nogi, jak misiek:-) Jest cudownie miśkowy, najlepsze wszak są takie z ziarenkiem niedoskonałości, takie do kochania, vide- ten z klapniętym uszkiem, albo z małym rozumkiem. Wpisuje się w tradycję, a dowód na to, że jest doskonały mimo braku perfekcji to to, że się nie mogłaś rozstać z nim!

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, ja też bym chciała szczupłe nóżki mieć, a tu dostałam "w prezencie" ;) takie... Rubensowe raczej. Zresztą może to i lepiej, bo przy Rubensowej reszcie ciała chude nóżki wyglądałyby śmiesznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepiękne i kochane są te misie :) A na dodatek niepowtarzalne.

    OdpowiedzUsuń