To jest zaraza. Serio.
Dorwałam ostatnio w sklepie plastycznym taką glinianą świnkę:
Dorwałam ostatnio w sklepie plastycznym taką glinianą świnkę:
Świnia jest wybitnie skarbowa, ale - szczęśliwie dla niej - dołem otwierana. Miała być prezentem dla koleżanki... Nie będzie :D. I nie przez moją złośliwość, tylko po prostu, rozpakowałam ją w domu (świnię, w sensie ;)) i od razu miałam pomysł. Nowa lazurowa (?) farba, zmieszana z błękitem w różnych proporcjach, pociapana, pomazana i oklejona...
Guzikami :)
I właśnie dlatego, jako prezent dla tej koleżanki, się za bardzo nie nadaje. Cóż, trzeba wymyślić coś w zastępstwie ;).
Mam jeszcze kilka pomysłów (i guziki w innym kolorze), więc coś czuję, że wieprzowina będzie częstym gościem na moim roboczym stoliku ;). A tę świnię... pewnie i tak komuś podłożę. Pod choinkę, rzecz jasna ;).
Świetny miałaś pomysł. Rewelacyjna świnka. Na pewno ktoś kto ją dostanie bardzo się ucieszy. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńguziki dały świetny efekt :D
OdpowiedzUsuńWesolutka:)
OdpowiedzUsuńSuper :)
OdpowiedzUsuńHihi, fajnie to napisałaś ;) No i świnka w Twoim kolorystyczno-guzikowym wydaniu prezentuje się bardzo fajnie :)
OdpowiedzUsuńGenialny prosiaczek:)Koleżanka niech żałuje:)Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńOj tam 'nie nadaje się'... każdy by taką świnię chętnie przyjął... :D
OdpowiedzUsuń