poplamiony bejcą rustykalną (w wyniku braku brązowego tuszu) i okoronkowany (bo to u mnie ostatnio na topie). Oczywiście, nie mogło obyć się bez filcu, z którego powstała manekinowa bielizna. Do tego łańcuszek, charms, na którego nie miałam pomysłu i metalowa różyczka imitująca broszkę. Bałaganiarski, eksperymentalny i... chyba trochę przeładowany... W sumie mogłoby obyć się bez tych kleksów, ale teraz to już po ptakach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz