poniedziałek, 12 grudnia 2011

Dobra.

Już nie liczę, która to moja próba powrotu. Nie liczę i nie obiecuję niczego, bo ze mną to nic nie wiadomo...
I już nie chodzi o to, że brak czasu, bo brak czasu - brakiem czasu, ale lenistwo to już swoją drogą. I nie chodzi nawet o dłubanie, bo na tym obszarze jestem ostatnio aż nad wyraz płodna, ale o to, że jak dłubnę, to mam problem, żeby pstryknąć temu zdjęcie, o wrzuceniu na bloga nawet nie wspominając (toż to tyyyyle z tym roboty...! Ech, Owcowilku, Owcowilku, leniu śmierdzący! ;))
Ale dobra, lecimy z tym koksem:

Małpa, jaka jest, każdy widzi ;). Troszkę dziwne nóżki ma, ale myślę, że nadrabia krawatem ;D.


Za oknem piękne słońce. Aż się nie chce wierzyć, że to już prawie połowa grudnia... Święta tuż tuż, ja z magisterką w szczerym polu, a śniegu jak nie było, tak nie ma...

8 komentarzy:

  1. No proszę kogo moje oczęta widzą :))) Nic tylko przez kolano i zlać :))) Małpka jest urocza i o większą mobilizację proszę!!!! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna małpka! Pyszczek ma taki milutki. No i ten krawacik :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Widzę, że motyw się u Ciebie zmienił. Nie ukrywam, że zmiana korzystna, ponieważ wszystko jest pięknie widoczne.
    Małpka boska. Uwielbiam Twoje filcaki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Śliczna małpa, albo raczej Pan Małp, małpiszon...uroczy jest, minę ma przesłodką

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak bardzo da się miniaturyzować taką małpkę? Czy da radę zrobić małpę w kąpieli? :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Malpiszon urodny :)))i siem cieszem niezmiernie, ze wrocilas, i dzialasz i dekupazujesz , bo ja tez zaczelam :)))

    OdpowiedzUsuń