sobota, 19 maja 2012

Wczoraj

był dzień średniofajny, ale dzisiaj mnie przeżuło i wypluło. A przynajmniej tak się czuję.
I całe szczęście, że jutro sobota! Choć z drugiej strony znaczy to ni mniej ni więcej tyle, co pisanie magisterki, póki mój owczy pyszczek nie zetknie się z podłogą, a oczy nie wypłyną z oczodołów, bo przecież kiedyś napisać to dziadostwo trzeba.
Wiem, wiem, jakbym się spięła tak, jak na początku, to już dawno byłoby "po kurzu", ale wiadomo, jak to jest - jak musisz, to nie piszesz, a jak nie musisz - wtedy to by się dopiero pisało! Dlatego, wierząc w cudowną moc autosugestii, usiłuję przekonać samą siebie, że przecież ja wcale nie muszę. Ja po prostu chcę, a chcieć to przecież móc, więc "słońce świeci, droga równa, nic tej drodze nie dorówna" oraz "I never wanted the stars, never shot for the moon, I like them right where they are, all i wanted [...]" is write ;D
I jak dobrze jest mieć w zanadrzu coś do pokazania ;)

MNÓSTWO ZDJĘĆ, OSTRZEGAM ;)


Konfitura od serca ;)




Słoiczki większe niż zwykle, bo mierzą 2,2 cm z korkiem. A w całej swej okazałości aż 8,2 cm i zastanawiam się, czy ich nie skrócić...


Rainbow love ;)


Kolejne słoiczki, tym razem mniejsze 2 cm z korkiem (wiecie, zdziwiłam się. Bo wyglądają na jeszcze mniejsze ;D), za to na dużym biglu ;). Wszystko razem ma 6,9 cm.


W środku zamknięte jest serduszkowe, połyskujące confetti ;)


A tu już z ptaszkami, bo Love Is In The Air ;)



I moje ulubione zdjęcie z tej serii:


;)
Jakoś się tak... walentynkowo zrobiło, nie?
Ale kto powiedział, ze Walentynek nie można obchodzić w maju? ;)

Oddalam się w kierunku poduszki ;),
Śpijcie dobrze, Robaczki ;)







3 komentarze:

  1. Rewelacja!!!
    Serduszko zamknięte w buteleczce to fajny pomysł:)

    OdpowiedzUsuń
  2. No bo konfitury powinny być od serca, wtedy smakują najlepiej :))

    OdpowiedzUsuń