środa, 23 maja 2012

Piszę.

Magisterkę. Bo muszę.
A wiadomo, jak się robi rzeczy "z musu"...
W dodatku, mój mózg funkcjonuje poprawnie jedynie do 25-26 stopni. Później skupia się tylko na szukaniu najchłodniejszego kąta w pokoju (od wczoraj fiasko - wszędzie jest tak samo gorąco i duszno :/), robieniu przerw w pracy i wynajdywaniu miliarda powodów, dla których akurat dzisiaj pisać nie warto. Tym razem posłuchałam - wszak czas na obiad ;), zresztą przypomniało mi się, że mam Wam coś jeszcze do pokazania ;)


Czachunie! ;D


z chwostami, które kojarzą mi się z tańcem hula... ;D (mój mózg naprawdę się przegrzewa ;D)



A tak z innej beczki, przydałaby się dzisiaj burza jak bum-cyk-cyk.
Znaczy, cykać nie musi, ważne, żeby trochę przefiltrowała powietrze i odjęła tak z 4 stopnie na termometrach ;). Przynajmniej w Toruniu. Bo naprawdę, nie idzie. Nie idzie z niczym...
Aha!
Jeszcze jedno, to ostatni gwizdek na zapisanie się na candy!
Kto tego nie zrobił, a chce, ma jeszcze szansę ;).

2 komentarze:

  1. O mamo, masz rację, jak stworek tańczący hula :)) no nie mogę :)) super :)))
    No i gratuluję pisania pracy, moje leży odłogiem od czerwca... zastanawiam się, czemu nie wpadłam na to, by pisać o blogerkach? ;)) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń